Tę katastrofę, zanim do niej doszło, rozpisano w najdrobniejszych szczegółach
Konsekwencje miały być gorsze niż wybuch w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Najpierw miała umrzeć rzeka, później lokalne środowisko, a na końcu – niczym w złowieszczej przepowiedni znanej skądinąd – mieli znikać ludzie.
Śmiertelnie groźna, złowieszcza rtęć w ogóle nie planowała zabierać jeńców. Jej ofiary miały umierać w konwulsjach, a winę za tę hekatombę mieli ponosić rządzący Polską politycy. Problem był tylko jeden. Cała ta historia powstała tylko po to, by nią straszyć. Mimo to uwierzyło w nią mnóstwo ludzi, a część z nich dalej jest przekonana, że prawdę zatuszowano, żeby nie wzbudzać paniki. Koszmar z ulicy Wiązów na miarę naszych nowych czasów i możliwości. Freddy Krueger 2.0. Kto go spreparował?
Wzorzec kłamstwa z Sèvres
Pierwsze informacje o wysokiej zawartości rtęci w Odrze pojawiły się w polskich mediach wieczorem 11 sierpnia. Wszystkie bazowały na tym samym źródle, czyli na rzekomej wypowiedzi niemieckiego urzędnika cytowanego przez lokalny portal z Brandenburgii. To tam zakiełkowało ziarno nieprawdy. Cytowany urzędnik uznał, że poziom rtęci w Odrze znacznie przekroczył skalę. I to wystarczyło.
Tej wypowiedzi nikt nie zweryfikował. Nikt nie zadał pytania, czy istnieje jakiekolwiek inne źródło. Nikt nie sprawdził, czy istnieją oficjalne wyniki badań i czy potwierdzają one sensacyjnie brzmiącą tezę. Zadziałał klasyczny mechanizm „kopiuj–wklej”, w którym kolejne lewicowo-liberalne tytuły kolportowały kłamstwo.
Panikę wywołano błyskawicznie. Znacznie wcześniej przed tym, zanim pojawiły się oficjalne wyniki badań i próbek wody, znaleźli się eksperci, którzy z pełną powagą tłumaczyli, że zakumulowana rtęć przeniesie się z wody oraz ryb na człowieka i będzie zatruwać kolejne pokolenia. Pojawiły się głosy, że w krótkim czasie zginą wszystkie zwierzęta mające kontakt z wodą, m.in. ptaki i bobry. Sugerowano także, że woda w Odrze wypala rękawice i kaleczy ręce zbierających śnięte ryby wędkarzy. Na tym tle zbudowano odniesienia do Czarnobyla i katastrofy w elektrowni jądrowej. Oczywiście skutki katastrofy na Odrze miały być znacznie groźniejsze i poważniejsze od tego, co wydarzyło się w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 roku. Część sprzyjających opozycji mediów straszyło rtęcią nawet wówczas, kiedy były już znane oficjalne wyniki próbek wody z Odry i kiedy zarówno polskie, jak i niemieckie federalne ministerstwo ochrony środowiska ostatecznie zdementowały sensacyjnego fake newsa o podwyższonej zawartości rtęci w rzece. Część z nich dalej straszy.
Zdaniem cytowanego m. in. przez Polską Agencję Prasową dr. Piotra Łuczuka z UKSW w Warszawie, specjalisty ds. manipulacji w mediach, fake news o rtęci w Odrze „przejdzie na stałe do kanonu przypadków analizowanych w świecie akademickim, a jego medialna nośność wynikała m.in. z tego, że tematy związane z katastrofami ekologicznymi, mogącymi być zagrożeniem dla zdrowia czy nawet życia ludzi (tzw. biohazard), budzą wielkie zainteresowanie społeczne”. Jak zatem doszło do tego, że ogromna liczba ludzi uwierzyła w bzdurę o rtęci w Odrze? Kto skonstruował ten wzorzec kłamstwa?
Inni szatani byli tam czynni
Pierwszą polską informacją o rtęci w Odrze był tweet Roberta Suligowskiego (z partii Zielonych, która wchodzi w skład Koalicji Obywatelskiej), który 11 sierpnia o godz. 21.42 opublikował wpis: „No i Niemcy w jeden dzień zbadali wodę i odnaleźli rtęć. Brawo dla grupy rekonstrukcyjnej KaKaO, wiceministra od mórz i oceanów, co szukał w Gdańsku i Warszawie, i GIOŚ, co coś tam dukała 2 tygodnie”. Do swojego wpisu autor dołączył link do artykułu ze wspomnianego wcześniej lokalnego niemieckiego portalu.
Później do tematu nawiązał lokalny aktywista Paweł Wita, który napisał na Twitterze: „Z badań Odry zrobionych w Niemczech wynika, że woda została zanieczyszczona rtęcią. To, że tego nie wykryto w Polsce, woła o pomstę do nieba”. Choć część tych wpisów później zniknęła, to ich ślady można wciąż znaleźć m.in. w tekstach dziennikarskich, które się na nie powoływały. Hurtowo udostępniał je m.in. dziennikarz Bertold Kittel, laureat nagrody Grand Press w kategorii dziennikarstwo śledcze,współautor reportażu orzekomych polskich neonazistach, za który otrzymał Nagrodę Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego.
12 sierpnia temat rtęci w Odrze stał się już najważniejszą informacją we wszystkich mediach. Rtęć trafiła na nagłówki portali, na jedynki w gazetach i do głównego wydania wszystkich wiadomości. Sprzyjające opozycji media cytowały rozpowszechniającego się fake newsa Bertolda Kittela i katastroficzny wpis miejskiego aktywisty Jana Mencwela, który napisał na Twitterze: „A więc Odrę zatrutoRTĘCIĄ śmiertelnie niebezpieczną dla wszystkiego, co żyje substancją – dla ludzi także... Jak to możliwe, że to nie zostało wykryte? Żyjemy w państwie z rozmokłego kartonu, które przypomina ZSRR w epoce Czarnobyla. @MorawieckiM – dymisje TERAZ”.
To, co jeszcze 10 i 11 sierpnia było niepotwierdzoną i niesprawdzoną tezą niemieckiego urzędnika, 12 sierpnia stało się faktem dla „Gazety Wyborczej”, Onetu, Wirtualnej Polski czy RMF, które prezentowały niepotwierdzone informacje o rtęci. To kilka tytułów, którymi straszono Polaków: „Niemieckie media: w wodzie z Odry stwierdzono wysoki poziom rtęci” („Gazeta Wyborcza”), „Informacje o rtęci wywołały burzę” (Onet), „Rtęć to nie wszystko? Niemcy wykryli w Odrze coś jeszcze” (WP.pl), „Niemieckie media: W wodzie z Odry wykryto wysokie stężenie rtęci” (RMF24). W tym samym czasie budowano atmosferę grozy, rozpowszechniając informacje o szkodliwości rtęci, co również miało w większości przypadków sensacyjną wymowę. Onet pisał: „Rtęć w Odrze? Lekarze: ryzyko uszkodzeń narządów, a nawet zgonu”. „Rtęć w Odrze. Jest niebezpieczna. Lekarze ostrzegają” – można było przeczytać na portalu TOK FM. „Zatruta Odra. Rtęć w Odrze. Co to oznacza dla ludzi i ekosystemu” – dezinformowała „Gazeta Wyborcza”. „Poważne zagrożenie dla ludzi. Niemcy zbadali Odrę. Wykryli rtęć” – pisała Wirtualna Polska.
Do dezinformowania i straszenia Polaków rtęcią włączyli się politycy. Donald Tusk skomentował fake newsa następująco: „Śnięte są nie tylko ryby w Odrze, śnięte jest całe państwo pod rządami Kaczyńskiego. PiS jest jak rtęć”. Szymon Hołownia retweetował informację o ogromnych zagrożeniach rtęci dla zdrowia, choć z zastrzeżeniem, że będą one realne, „jeśli potwierdzi się obecność związków rtęci w wodach Odry”. Rtęcią straszyli także Adam Szłapka, Sławomir Nitras, Jan Grabiec czy Rafał Grupiński. Najdalej poszła jednak marszałek województwa lubuskiego z Platformy Obywatelskiej, Elżbieta Polak. Polityk powołała się na słowa brandenburskiego ministra środowiska Axela Vogla z Zielonych i napisała: „To jednak prawda. Axel Vogel, minister rolnictwa i środowiska landu Brandenburgia, w bezpośredniej rozmowie ze mną potwierdził, że stężenie rtęci w Odrze było tak wysokie, że nie można było określić skali. Nie ma jeszcze badań samych ryb. Strona niemiecka ma mieć je jeszcze dziś”. Tego samego dnia cytowany przez marszałek Polak niemiecki polityk powiedział agencji DPA: „W tej chwili nie wiemy na pewno, co je naprawdę zabiło. Możliwe jest połączenie czynników, takich jak upał, niski poziom wody i toksyny. Niewykluczone, że są to substancje, które od dłuższego czasu znajdują się w Odrze, ale zwykle nie stanowią żadnego problemu przy średnim poziomie wody”. Dwa dni po tej manipulacji marszałek Polak przyznała na antenie Polsat News, że z rozmowy z niemieckim politykiem wynikało, że rtęć nie jest przyczyną śnięcia ryb. To jednak nie przeszkodziło jej w dezinformowaniu Polaków. 15 sierpnia kłamstwo o rtęci zdementował również Ulrich Schulte, rzecznik niemieckiego federalnego ministerstwa środowiska (BMUV), który 15 sierpnia stwierdził, że rtęć nie została wykryta zarówno w rybach, jak i w wodzie Odry.
Intensywne badania hydrologiczne, które wciąż trwają po obu stronach Odry, wykluczyły na tę chwilę zatrucie rzeki rtęcią i innymi metalami ciężkimi, stanowiącymi największe zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Otwarte pozostaje jednak pytanie o to, kto stworzył kłamstwo o rtęci w Odrze, po którym domagano się nawet dymisji rządu? Pewne jest jedno. Brzmiało ono niemal identycznie w ustach i wpisach polityków opozycji oraz w prowadzącej z Polską i Unią Europejską wojnę hybrydową rosyjskiej propagandzie.
