...tym gorzej dla faktów
pixabay
Fake Newsy

...tym gorzej dla faktów

...tym gorzej dla faktów

Zespół StopPrzestepczosci.pl
Zespół StopPrzestepczosci.pl

Polska jest państwem praworządnym, a przeciwny pogląd jest kłamstwem. Po prostu

Czy każdego fake newsa da się łatwo obalić, demaskując kłamstwo? Niestety, na przykładzie padających na podatny grunt kłamliwych zarzutów o rzekomy brak praworządności w Polsce można zaobserwować, że mimo wielokrotnego zderzania ich z faktami i jasnego wykazywania fałszu takich oskarżeń, ich twórcy odnieśli wielki sukces i zdołali zainfekować swoim kłamstwem miliony ludzi, zwłaszcza w Europie. 

Skala manipulacji i kłamstw wymierzonych w Polskę osiągnęła w ostatnich latach taki poziom, że nie można już zakładać, iż do kłamstw na temat naszej ojczyzny posuwają się ludzie niedoinformowani czy zagubieni w politycznej rzeczywistości. Nic z tych rzeczy. Fake newsy są wymierzone w Polskę precyzyjnie tak jak kiedyś lufy niemieckich czołgów. W mózgi ludzi w Europie ma się wgryźć niczym czerw, że Polska to kraj, w którym łamie się tzw. zasady praworządności. Jest to powtarzane w kółko od lat, dokładnie w myśli ukutej przez ministra propagandy III Rzeszy Josepha Goebbelsa zasady głoszącej, że „kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”. O ile Goebbels z pewnością wiedział, że obiektywnie żadne kłamstwo nigdy nie może stać się prawdą, o tyle bardzo trafnie zdiagnozował odbiorców takiego kłamliwego i powielanego w nieskończoność przekazu jako tych, którzy w to kłamstwo nie tyle uwierzą, co przyjmą za aksjomat, za fundament swoich rozważań i na nim będą budować dalsze rozumowania i konstrukcje. Po pewnym czasie jakiekolwiek skonfrontowanie ich z faktami nie będzie miało żadnej siły oddziaływania, wymagałoby bowiem od takich ludzi przyznania, że cały mozolnie budowany miesiącami i latami konstrukt muszą zburzyć, bo opiera się na fałszywych przesłankach już od początku. To dlatego Polsce tak trudno dziś bronić swoich racji czy to w przypadku obrony granicy z Białorusią, czy w przypadku walki o zniesienie absurdalnego systemu opłat za emisję CO 2. Zainfekowane fake newsem o rzekomym braku praworządności w naszym państwie umysły nie przyjmują już do wiadomości żadnych polskich racji, używając niczym pałki w każdym sporze fałszywego argumentu o... rzekomym braku praworządności.

ale przecież rachunki...
Skala zjawiska jest dość szokująca, gdy weźmie się pod uwagą, jak wielkie spustoszenie potrafiło ono uczynić w ludzkich umysłach, które nie potrafią racjonalnie ocenić najprostszych przekazów. Było to bardzo wyraźnie widoczne choćby w czasie tzw. billboardowej kampanii żarówkowej. Hasło informujące o tym, że opłata klimatyczna Unii Europejskiej to dziś aż 60 proc. kosztów produkcji prądu było ostro zwalczane jako rzekomo kłamliwe. Argument? Zarzucający kłamstwo krzyczeli, że przecież 60 proc. ceny za prąd dla klienta detalicznego ta opłata nie stanowi. Doszło więc do sytuacji tak kuriozalnej, że aż trudnej do wyobrażenia – twórcom kampanii zarzucono manipulację, bo chociaż napisali na plakatach prawdę, to ta prawda nie zgadzała się z przekazem, którego... nie napisali. W sprawie swoje oburzenie wyraziła nawet instytucja o nazwie Rada Reklamy, która z całą powagą obwieściła, co następuje: „Informacja o tym, że za 60 proc. kosztów energii odpowiada polityka klimatyczna Unii Europejskiej, może być zrozumiana w taki sposób, iż ww. polityka klimatyczna odpowiedzialna jest za 60 proc. ceny za prąd, który do zapłaty otrzymuje konsument detaliczny. To z kolei stanowi nieprawdę”.
To nie mieści się w głowie, ale jest to ewidentne przyznanie się do tego, że zarzut kłamstwa opiera się jedynie na własnej projekcji autorów tego kuriozum, ale przecież nie sposób go obronić na gruncie faktów. Choćby nie wiadomo, jak zaklinano rzeczywistość, to koszty produkcji energii składają się właśnie w 60 proc. z opłaty emisyjnej narzuconej przez UE i właśnie to pojawiło się na plakatach. Dla kogo ten przekaz jest niewygodny politycznie
czy światopoglądowo, to już inna kwestia, ale zwalczanie go argumentami, jakoby był kłamliwy, jest właśnie ordynarnym tworzeniem fake newsów.
Niemcy vs Polska
różnice aż kłują w oczy
Dlaczego omawiając zmagania wokół tzw. praworządności w Polsce, warto sięgnąć po przykład zwalczania kampanii żarówkowej? Bo analogicznie proste przekazy były często używane przez obrońców reformy sądownictwa w Polsce i także natrafiły na absurdalne kontrargumenty. Przypomnijmy, że do czasu pierwszych prób zreformowania wymiaru sprawiedliwości trudno było mówić w Polsce o trójpodziale władzy, lecz raczej o systemie 2+1, w którym władza wykonawcza i ustawodawcza mają na siebie wzajemny wpływ, ale władza sądownicza jest poza jakąkolwiek zewnętrzną kontrolą i w zasadzie może robić, co chce, i chętnie z tego przywileju korzysta, o czym świadczyły przypadki sędziów dopuszczających się pospolitych przestępstw, którzy nie ponieśli w zasadzie żadnych dotkliwych konsekwencji swoich działań.
Gdy tylko spróbowano ucywilizować trochę tę patologiczną sytuację, by Polska osiągnęła standardy bliskie krajom, w których istnieje rzeczywisty trójpodział władzy, podniosły się zarzuty mówiące o tym, że to działanie przeciw praworządności. Sytuacja ta trwa od kilku lat i chyba mało kto z racjonalnie myślących Polaków ma dziś nadzieję, że uda się kiedyś skutecznie wspomnianego fejka obalić. Jednak nie należy składać broni i cały czas trwać na froncie walki o prawdę. Kolejną tego typu próbą było maksymalnie proste wyjaśnienie systemów wyboru oraz oceny pracy sędziów w odsądzanej od czci i wiary Polsce i w Niemczech, które mają być rzekomą ostoją praworządności. Warto w tym miejscu przytoczyć jasne argumenty, które zostały zaprezentowane przez Ministerstwo Sprawiedliwości, choć zapewne osoby, które na billboardach z żarówką widziały odniesienie do rachunków za prąd, którego nie było, także tu dostrzegą, że to polski system jest bardziej upolityczniony, a niemieccy sędziowie są bardziej niezależni. Fakty czy fake newsy – wybór zawsze należy do odbiorcy.

Gwarancje niezawisłości sędziów
Polska: sędziowie mają immunitet zawodowy, na którego uchylenie musi zgodzić się sąd dyscyplinarny. Brak możliwości karania za treść orzeczeń.
Niemcy: brak immunitetu, kodeks karny przewiduje ponadto specjalne przestępstwo nadużycia prawa przez sędziów w treści wydawanych orzeczeń.
Organ wybierający sędziów
Polska: wybierana przez Sejm (większością 3/5 głosów)Krajowa Rada Sądownictwa składa się w co najmniej 75 proc. z sędziów.
Niemcy: komisja Wyboru Sędziów jest wyłaniana wyłącznie przez polityków. Wybiera sędziów sądów federalnych. Systemy landowe niejednokrotnie są jeszcze bardziej upolitycznione. W niektórych landach sędziów bez wiążącej opinii powołują ministrowie
sprawiedliwości. 
Powołanie sędziów Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego
Polska: KRS, składająca się w większości z sędziów, wyłania kandydatów na sędziów Sądu Najwyższego. Powołuje ich Prezydent RP.
Niemcy: sędziowie nie mają żadnego wpływu w procesie nominacji sędziów do odpowiedników SN i NSA. Powołują ich wyłącznie politycy.
Ocena orzeczeń TrybunałuKonstytucyjnego
Polska: orzeczenia polskiego Trybunału Konstytucyjnego mówiące o prymacie Konstytucji RP nad prawem UE są podstawą zarzutów wobec Polski.
Niemcy: orzeczenia niemieckiego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego stwierdzające niedopuszczalność supremacji europejskiego prawa nad niemieckim są przyjmowane do wiadomości.