30 listopada mija rok obowiązywania ustawy antyprzemocowej. To jedno z największych osiągnięć Ministerstwa Sprawiedliwości za rządów Zjednoczonej Prawicy
Zjawisko przemocy, do której dochodzi pod wspólnym dachem, jest dobrze znane pod każdym równoleżnikiem. Ze statystyk Komendy Głównej Policji wynika, że w Polsce za ponad 95 proc. przypadków przemocy domowej odpowiadają mężczyźni. Wspólne życie z oprawcą w jednym mieszkaniu oznacza, że dom, który powinien być azylem spokoju i bezpieczeństwa, staje się miejscem zagrożenia, cierpienia i permanentnego strachu. Patologiczne relacje przemocowe czasem trwają długie lata, głównie z powodu poczucia bezsilności ofiar, które boją się zwrócić gdziekolwiek po pomoc. Do niedawna jednak nawet te ofiary, które przełamywały bariery strachu czy wstydu i szukały wsparcia w aparacie państwowym, rzadko uzyskiwały realną szansę na skuteczną odmianę swojego losu. Z powodu obowiązujących przepisów bardzo trudno było szybko i skutecznie przerwać relację przemocową wśród domowników. Jeśli już nawet udawało się to zrobić, działo się to kosztem ofiar, które musiały opuszczać mieszkanie i szukać schronienia w placówkach opiekuńczych bądź u krewnych czy znajomych, podczas gdy sprawca dramatu nie musiał się martwić o dach nad głową. Taka sytuacja godziła w klasycznie pojmowane poczucie sprawiedliwości. Mimo społecznego oburzenia, jakie wzbudzały historie prześladowanych, bitych kobiet i dzieci, które nieraz w środku nocy musiały uciekać z domu przed agresywnym, zazwyczaj odurzonym alkoholem bądź narkotykami partnerem, aparat państwowy przez wiele lat był bezradny. Ofiarom wskazywano ciągnącą się latami ścieżkę procesową jako jedyny sposób na pozbycie się oprawcy z domu. Jednak w praktyce niewiele maltretowanych osób decydowało się wystąpić przeciwko swojemu ciemiężycielowi w sytuacji, gdy wciąż musiały pozostawać z nim pod jednym dachem. Jak łatwo się domyślić, ofiary zazwyczaj bały się po prosu zemsty agresora i rezygnowały z wnoszenia skarg, a często wycofywały także te, które odważyły się złożyć wcześniej.
Wszyscy Wiedzieli
O tym, że łamane są prawa kobiet i dzieci, że obowiązujące prawo jest w praktyce zdecydowanie bardziej przychylne dla agresywnych oprawców, a dokłada się do gehenny ofiar, alarmowano przez lata. Temat pojawiał się w relacjach medialnych, był podnoszony przez środowiska kobiece i pracowników socjalnych. Niestety, choć oczywiście zdecydowana większość polityków, prawników i ekspertów zgadzała się, że ten stan rzeczy jest wysoce niesprawiedliwy i krzywdzący dla prześladowanych, to przez lata wpisywał się on w ogólną nieudolność sprawczą tak charakterystyczną dla większości rządów sprawujących władzę w Polsce po 1989 r. Przełom w sprawie nastąpił dopiero wówczas, gdy do władzy na dłużej doszli politycy stojący w kontrze do większości środowisk kształtujących obyczaje prawne III RP. Resort sprawiedliwości kierowany przez Zbigniewa Ziobrę postanowił podjąć wiele trudnych tematów, dotychczas odsuwanych i spychanych z agendy przez poprzedników. Jednym z nich było odwrócenie patologicznej sytuacji, w której to ofiary przemocy domowej ponosiły wszelkie niedogodności związane z wyrwaniem się z przemocowej relacji.
„Statystki policyjne pokazują ogrom problemu, w tym 250 tys. przypadków bardzo poważnych zdarzeń związanych z agresją i przemocą. Najczęściej ofiarami tejże padają osoby najsłabsze: dzieci, kobiety. I oto rządy liberalne, rządy lewicowe przez wiele lat miały okazję zrobić w tej sprawie wiele, by dowieść, że za słowami idą czyny, i nie zrobiły tego” – uzasadniał z mównicy sejmowej konieczność uchwalenia ustawy antyprzemocowej minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Po latach niemocy przygotowano ustawę, która w sposób radykalny wzmocniła pozycję ofiar i zdegradowała przywileje oprawców. Jej główne założenia to:
1. Natychmiastowa izolacja
Nowe prawo stanowi, że osoba stosująca przemoc fizyczną, stanowiącą zagrożenie dla życia lub zdrowia domowników, musi bezzwłocznie opuścić mieszkanie. Od teraz to sprawca przemocy musi szukać schronienia i to nawet wówczas gdy jest wyłącznym właścicielem nieruchomości. Kwestia częściowego i okresowego ograniczenia uprawnień właścicielskich sprawcy przemocy nie może bowiem być stawiana wyżej niż również chronione konstytucyjnie prawa przysługujące jego ofierze, takie jak chociażby prawo do ochrony życia, zakaz poniżającego traktowania czy gwarancja nietykalności i wolności osobistej. Policja ma jedynie obowiązek przekazania aktualnej listy placówek, w których taka osoba może znaleźć schronienie bądź uzyskać pomoc psychologiczną czy wsparcie i leczenie w zakresie zależnień, które są główną przyczyną przemocy domowej.
2. Decyzja stróża prawa
W praktyce policjant, ale też np. żołnierz Żandarmerii Wojskowej może wydać wobec osoby stosującej przemoc nakaz natychmiastowego opuszczenia wspólnie zajmowanego lokalu i jego bezpośredniego otoczenia lub zakaz zbliżania się do miejsca zamieszkania. Ten nakaz lub zakaz funkcjonariusz wydaje w związku z powzięciem informacji o stosowaniu przemocy domowej lub podczas interwencji podjętej we wspólnie zajmowanym mieszkaniu lub jego bezpośrednim otoczeniu. Nakaz trwa początkowo 14 dni, a o jego przedłużeniu decyduje sąd. W praktyce wygląda to w taki sposób, że wcześniej wspomniany nakaz jest wręczany osobie podejrzanej do jej rąk własnych, a w razie nieobecności umieszczany na drzwiach mieszkania. Wszystko to poprzedza stosowne przesłuchanie ofiary oraz świadków. Osoba, wobec której zastosowano natychmiastowe odizolowanie, może zabrać swoje rzeczy osobiste oraz niezbędne do wykonywania pracy.
3. Zakaz zbliżania
Sprawca dostaje też zakaz zbliżania się do domostwa; sankcje natychmiast egzekwuje policja, a sądy w błyskawicznym trybie zajmują się sprawą – w ciągu miesiąca od złożenia wskazanego wniosku. Sąd wskazuje obszar lub odległość od wspólnie zajmowanego mieszkania, którą osoba stosująca przemoc domową jest obowiązana zachować. Postanowienie wydawane przez sąd jest skuteczne i wykonalne z chwilą ogłoszenia; sąd może je zmienić lub uchylić w razie zmiany okoliczności, nawet gdy jest prawo mocne. Rozwiązania zawarte w ustawie antyprzemocowej doprowadziły do natychmiastowej izolacji sprawców od osób dotkniętych przemocą. Wcześniej w sprawach cywilnych było to możliwe jedynie na drodze sądowej, co trwało wiele tygodni, a nawet miesięcy. W tym czasie, jak już wspomnieliśmy, ofiary przemocy były zmuszone do życia pod jednym dachem z prześladowcą lub musiały szukać sobie schronienia poza własnym domem.
Prawdziwa troska o kobiety
Ustawa nazwana antyprzemocową zyskała poparcie niemal wszystkich partii w Sejmie i weszła w życie 30 listopada 2020 r. Na ponurą ironię zakrawa fakt, że w dniach, kiedy zaczęło w Polsce obowiązywać prawo, na które tak długo czekały ofiary przemocy domowej, a więc głównie kobiety, na ulicach polskich miast trwały demonstracje organizowane przez Strajk Kobiet, gdzie histerycznie i wulgarnie kolportowano treści głoszące, że w Polsce funkcjonuje najbardziej opresyjny rząd wobec kobiet. W czasie gdy ofiary przemocy uzyskały wreszcie realne i skuteczne narzędzia do wyzwolenia się z patologicznych relacji, na ulicach wykrzykiwano o tym, że władza „nienawidzi kobiet”. Zbieżność czasowa tych wydarzeń w jaskrawy sposób obnażyła prawdziwe intencje organizatorów protestów.
Według policyjnych statystyk za 2019 r. aż 65 195 kobiet padło ofiarą przemocy domowej w Polsce. Dla porównania mężczyzn zakwalifikowanych jako ofiary przemocy domowej było aż sześciokrotnie mniej (10 676), tę smutną statystykę uzupełnia liczba 12 161 oznaczającą liczbę dzieci, które stały się ofiarą przemocy domowej. dla porównania w tym samym 2019 r. przeprowadzono w polskich szpitalach 1110 aborcji. te suche dane pokazują, że dla rządu, który chce się zatroszczyć o bezpieczeństwo kobiet i ich prawa, nieporównywalnie ważniejszym zadaniem jest roztoczenie ochrony nad ofiarami przemocy domowej niż sprzyjanie dokonywaniu aborcji.