Pokolenie dzisiejszych nastolatków będzie pierwszym, które na masową skalę zmierzy się od samego początku odpowiedzialnego, dorosłego życia z wyzwaniem.
Algorytmy, skrypty, instrumenty powiązane ze sztuczną inteligencją, która permanentnie zbiera dane na nasz temat – kogo lubimy, co czytamy, gdzie jeździmy, co jemy, jakiemu sportowcowi kibicujemy, czy dbamy o siebie, czy upijamy się, jakiego polityka popieramy – to już nasza codzienność. Narzędzia te, zwane zbiorowo big data, w bardzo krótkim czasie zastąpią tradycyjne sposoby oceny i doboru będące udziałem współczesnego człowieka. O tym czy nadajemy się do pracy na stanowisku, o które aplikujemy zdecyduje komputer. To on może wykryć, że sympatyzujemy z politykiem, który w algorytmie przedsiębiorstwa ma status „nieakceptowalny” lub też zostaniemy odrzuceni, bo 10 lat wcześniej wrzuciliśmy do mediów społecznościowych zdjęcie z papierosem, a poszukiwany jest pracownik niepalący. Prowadząc aktywne życie internetowe, dzieląc się swoimi pasjami, przeżyciami, sympatiami czy niechęciami – sami dostarczamy danych o sobie i materiału do analizy, którą przeprowadzają coraz bardziej zaawansowane systemy. Odkrywanie swojej prywatności wiąże się jednak nie tylko z ewentualną segregacją jakiej zostaniemy poddani przez narzędzia big data, ale niesie ze sobą całkiem realne zagrożenia.
Socjologowie już dawno zauważyli i opisali zjawisko jakim jest celowe podkręcanie swojego statusu materialnego i społecznego w internecie. Media społecznościowe pełne są zdjęć opalonych, zadowolonych ludzi, szeroko korzystających z życia. Rzadko kto wstawia tam obrazki ukazujące szarzyznę dnia codziennego. Innymi słowy – lubimy się w sieci chwalić, czy to naszym wyglądem, czy to bogato i ze smakiem urządzonym mieszkaniem, czy to wakacyjnymi eskapadami w egzotyczne zakątki świata. To właśnie połączenie – prezentacji bogatego domu z częstymi wyjazdami, o czym informujemy cały świat za pośrednictwem internetu jest - z punktu widzenia osób zajmujących się zapobieganiem przestępstwom – wielką niefrasobliwością. Niejednokrotnie zapewne słyszeliśmy porady policjantów, by podczas wyjazdu urlopowego stworzyć pozory naszej obecności w domu – zostawić zapalone jedno ze świateł, poprosić sąsiada o odbiór listów ze skrzynki, poprosić znajomego, by czasem wpadł i otworzył okno. Działania te miały na celu wprowadzenie w błąd potencjalnego złodzieja, który przed dokonaniem włamania obserwowałby nasze mieszkanie. Zabiegi te jednak i powtarzane od lat przez specjalistów rady tracą na jakimkolwiek znaczeniu w sytuacji, gdy sami informujemy świat, że najbliższe dwa tygodnie spędzimy z dala od domu. Pamiętajmy, że chęć wzbudzenia zazdrości wśród znajomych z mediów społecznościowych może zostać okupiona bardzo dotkliwymi stratami po powrocie. Dzisiejsi złodzieje nie muszą już trudzić się prowadzeniem obserwacji mieszkania i zwyczajów domowników, a wystarczy im biegłość w posługiwaniu się popularnymi „społecznościówkami”. To tam znajdą wszystkie interesujące ich informacje, zarówno o przedmiotach jakie można w danym mieszkaniu znaleźć, jak i o terminie i długości wyjazdu potencjalnej ofiary.
Czy oznacza to, że mamy poskąpić naszym znajomym urokliwych zdjęć gorących plaż czy słynnych zabytków? Nie, ale zrobimy lepiej jeśli podzielimy się z nimi naszymi przeżyciami po powrocie, a w czasie urlopu nie będziemy „udostępniali” naszej lokalizacji. Podobną wstrzemięźliwość i umiar w dzieleniu się swoimi przeżyciami czy przemyśleniami warto zachować także we wszelkich aspektach życia. W internecie nic nie ginie. To, że usunęliśmy dodane wcześniej zdjęcie czy wpis nie oznacza, że ktoś już go nie skopiował i nie zachował. A jeśli to zrobił, to być może po to, by w przyszłości zrobić z tego użytek, który wpędzi nas w kłopoty.