Nie wstawiajmy całego życia do internetu
Pixabay
Reaguj!

Nie wstawiajmy całego życia do internetu

Nie wstawiajmy całego życia do internetu

Pokolenie dzisiejszych nastolatków będzie pierwszym, które na masową skalę zmierzy się od samego początku odpowiedzialnego, dorosłego życia z wyzwaniem.

Algorytmy, skrypty, instrumenty powiązane ze sztuczną inteligencją, która permanentnie zbiera dane na nasz temat – kogo lubimy, co czytamy, gdzie jeździmy, co jemy, jakiemu sportowcowi kibicujemy, czy dbamy o siebie, czy upijamy się, jakiego polityka popieramy – to już nasza codzienność. Narzędzia te, zwane zbiorowo big data, w bardzo krótkim czasie zastąpią tradycyjne sposoby oceny i doboru będące udziałem współczesnego człowieka. O tym czy nadajemy się do pracy na stanowisku, o które aplikujemy zdecyduje komputer. To on może wykryć, że sympatyzujemy z politykiem, który w algorytmie przedsiębiorstwa ma status „nieakceptowalny” lub też zostaniemy odrzuceni, bo 10 lat wcześniej wrzuciliśmy do mediów społecznościowych zdjęcie z papierosem, a poszukiwany jest pracownik niepalący. Prowadząc aktywne życie internetowe, dzieląc się swoimi pasjami, przeżyciami, sympatiami czy niechęciami – sami dostarczamy danych o sobie i materiału do analizy, którą przeprowadzają coraz bardziej zaawansowane systemy. Odkrywanie swojej prywatności wiąże się jednak nie tylko z ewentualną segregacją jakiej zostaniemy poddani przez narzędzia big data, ale niesie ze sobą całkiem realne zagrożenia.

Socjologowie już dawno zauważyli i opisali zjawisko jakim jest celowe podkręcanie swojego statusu materialnego i społecznego w internecie. Media społecznościowe pełne są zdjęć opalonych, zadowolonych ludzi, szeroko korzystających z życia. Rzadko kto wstawia tam obrazki ukazujące szarzyznę dnia codziennego. Innymi słowy – lubimy się w sieci chwalić, czy to naszym wyglądem, czy to bogato i ze smakiem urządzonym mieszkaniem, czy to wakacyjnymi eskapadami w egzotyczne zakątki świata. To właśnie połączenie – prezentacji bogatego domu z częstymi wyjazdami, o czym informujemy cały świat za pośrednictwem internetu jest - z punktu widzenia osób zajmujących się zapobieganiem przestępstwom – wielką niefrasobliwością. Niejednokrotnie zapewne słyszeliśmy porady policjantów, by podczas wyjazdu urlopowego stworzyć pozory naszej obecności w domu – zostawić zapalone jedno ze świateł, poprosić sąsiada o odbiór listów ze skrzynki, poprosić znajomego, by czasem wpadł i otworzył okno. Działania te miały na celu wprowadzenie w błąd potencjalnego złodzieja, który przed dokonaniem włamania obserwowałby nasze mieszkanie. Zabiegi te jednak i powtarzane od lat przez specjalistów rady tracą na jakimkolwiek znaczeniu w sytuacji, gdy sami informujemy świat, że najbliższe dwa tygodnie spędzimy z dala od domu. Pamiętajmy, że chęć wzbudzenia zazdrości wśród znajomych z mediów społecznościowych może zostać okupiona bardzo dotkliwymi stratami po powrocie. Dzisiejsi złodzieje nie muszą już trudzić się prowadzeniem obserwacji mieszkania i zwyczajów domowników, a wystarczy im biegłość w posługiwaniu się popularnymi „społecznościówkami”. To tam znajdą wszystkie interesujące ich informacje, zarówno o przedmiotach jakie można w danym mieszkaniu znaleźć, jak i o terminie i długości wyjazdu potencjalnej ofiary.

Czy oznacza to, że mamy poskąpić naszym znajomym urokliwych zdjęć gorących plaż czy słynnych zabytków? Nie, ale zrobimy lepiej jeśli podzielimy się z nimi naszymi przeżyciami po powrocie, a w czasie urlopu nie będziemy „udostępniali” naszej lokalizacji. Podobną wstrzemięźliwość i umiar w dzieleniu się swoimi przeżyciami czy przemyśleniami warto zachować także we wszelkich aspektach życia. W internecie nic nie ginie. To, że usunęliśmy dodane wcześniej zdjęcie czy wpis nie oznacza, że ktoś już go nie skopiował i nie zachował. A jeśli to zrobił, to być może po to, by w przyszłości zrobić z tego użytek, który wpędzi nas w kłopoty.